Szukaj na tym blogu

piątek, 16 sierpnia 2019

Lato na Pałukach

   W minioną niedzielę w Wągrowcu odbył się turniej na którym miało mnie nie być, ale postanowiłem wspólnie z moim ojcem że odwiedzimy znajomą salę gry. Szczerze powiem, iż wągrowieckie zawody należą do najmniej lubianych przeze mnie. Za każdym razem na sali gry jest duszno, a ze względu na bliskość kina momentami (tuż przed seansem) robi się tłoczno i głośno. Poza tym, jakby dziwnie to nie zabrzmiało, nie potrafię grać plastikowymi bierkami, które od lat używane są w Wągrowcu. Pamiętam, gdy jeszcze za czasów juniorskich grając w Rogoźnie robiłem wszystko by na poniedziałkowych spotkaniach zagrać z drewnianymi figurami. Do tego dochodzi jeszcze organizacja, rozpoczęcie turnieju jak i kolejne rundy przeciągają się w nieskończoność.


   Muszę się przyznać, że głównym powodem dla którego tak rzadko pojawiam się w Wągrowcu jest mój brak zaufania do sędziego. Osobiście szanuje i podziwiam wieloletniego organizatora zawodów, ale sposób sędziowania  w mojej ocenie nie zawsze jest właściwy. Dotkliwie przekonałem się o tym już jakieś 15 lat temu. Odbył się wtedy turniej blitza z tempem 5 minut na zawodnika. W tamtych czasach bardzo lubiłem szybką grę i tego dnia radziłem sobie nadzwyczaj dobrze. W przedostatniej rundzie, będąc w czołowej dziesiątce, grałem z miejscowym graczem, w partii oddałem piona za to, by przeciwnik ruszył się wieżą a król pozostał w centrum. W trakcie gry wieża powróciła do startowej pozycji i dokonano roszady. Natychmiast zgłosiłem nieprawidłowy ruch i oznajmiłem wygraną, lecz przeciwnik stwierdził, że ruchu wieżą wcześniej nie wykonał i zawołał sędziego, który ... nakazał grać dalej, bo w jego mniemaniu nie było dowodu na nieprawidłowość. W mojej obronie stanął jeszcze jeden z zawodników, który widział całe zajście, lecz sędzia oznajmił, że nie ma podstaw by słuchać osób trzecich. Ja od razu partię poddałem argumentując, iż cała moja gra opierała się na ataku króla uwięzionego w centrum i dalsza gra nie ma sensu. Ostatecznie nie zmieściłem się w nagradzanej szóstce, lecz zdobyłem nagrodę dla najlepszego juniora. 


   Wracając do niedzielnego turnieju, pierwsze cztery partie grało mi się fatalnie, ale później z rundy na rundę czułem się pewniej i lepiej. Ostatecznie uplasowałem się w pierwszej połowie tabeli i takiego też wyniku oczekiwałem.


   Myślę, że następny turniej rozegram dopiero w listopadzie, ale być może trafi się coś po drodze.